piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 27

Zabiłam rodziców Harrego. Nie chciałam w to uwierzyć. Nie chciałam tego zrobić. O Boże. Czemu to musi być takie skomplikowane? Cofnęłam się o krok zasłaniając usta dłonią. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak ja teraz spojrzę w oczy Harremu? Skierowałam się w stronę wyjścia. Nie wytrzymam tutaj.
- An!- usłyszałam jak Niall biegnie za mną i chwyta mnie w połowie korytarza.
- Zostaw mnie.- próbowałam się wyrwać, ale chłopak zacisnął rękę na moim ramieniu. Syknęłam z bólu, ale odwróciłam się. Co?- warknęłam patrząc na niego spod byka. Niall spojrzał na mnie twardo.
- To nie jest twoja wina.- powiedział stanowczo.
- Jest.-
- Nie, nie jest.- powtórzył.
- Jest!- krzyknęłam mu w twarz.- Zabiłam ich, rozumiesz?! To przeze mnie zginęli!- krzyknęłam wyrywając swoje rękę z jego dłoni. Zauważyłam ponad jego ramieniem, że moi przyjaciele zainteresowani podnieśli głowy. Oboje mieli zszokowane miny. Poczułam, że w kącikach oczu zbierają mi się łzy.
- Boże, nie.- cofnęłam się szeptając do siebie jak jakaś wariatka. Oni nie mieli się dowiedzieć. Przynajmniej nie w taki sposób. Co ja zrobiłam. Wybiegłam na zewnątrz i ruszyłam przed siebie.
- Anabell! Poczekaj.- Niall stanął przede mną. Próbowałam go ominąć, ale nie pozwolił mnie. Założyłam ręce na piersi, żeby zachować chociaż resztki godności. Czułam, że miałam zapłakane oczy, rozmazany makijaż i podkrążone oczy pod wczorajszym wieczorze. Nie mogłam pojąć jak jeszcze nie uciekł.
- An, to moja wina. Ja o wszystkim wiedziałem. Pamiętasz jak pobiłem się z Seanem? Powiedział mi, że idzie tobie właśnie oznajmić, że na piątek wieczór szykuje się afera. Zabroniłem mu tobie mówić. Byłaś szczęśliwa, a on nie miał prawa tego zepsuć. No i po tej całej bójce doszliśmy do porozumienia, że ja ci o tym wszystkim powiem, a ja..nieważne. Wiedziałem też, że gdybyś się dowiedziała, na pewno byś coś z tym zrobiła, a to by się źle dla ciebie skończyło. Tyle, że tego nie zrobiłem. Ale wysłałem naszych rodziców do dziadków, zadbałem, żeby najbliższe osoby nie znalazły się w w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej godzinie.- wyjaśnił. Widziałam, że było mu przykro i powinniśmy się przytulić jak w filmach, jednak na mnie podziałało to, jak dolanie oliwa do ognia. Wkurzyłam się.
- A co z rodzicami Harrego?! Czemu o nich nie pomyślałeś? Już wiem co Sean miała na myśli wtedy na parkingu! Ale czemu do cholery mi nic nie powiedziałeś?!- krzyknęłam. Ominęłam go i poszłam w jedno miejsce, gdzie było małe prawdopodobieństwo spotkania jakichkolwiek ludzi. Po piętnastu minutach siedziałam już na górce. Chciałam się wypłakać w spokoju od wielu lat, ale jak na złość nie mogłam. Objęłam kolana ramionami i obwiązałam się ciaśniej szalem. Było mi zimno, ale to nic w porównaniu z bólem i stratą jakich dzisiaj doświadczyłam.
- Przeziębisz się.- powiedział siadając obok
- Wiem.- przytaknęłam nie obdarzając go ani jednym spojrzeniem. Westchnął zrezygnowany.
- Ana, to już koniec. Postaraj się o tym zapomnieć, to też moja wina. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Teraz będzie już tylko lepiej. Wyjedziesz stąd i rozpoczniesz nowe życie.
- Bez przyjaciół.- szepnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Jak to?- wyjaśniłam mu wszystko, a on mnie bez słowa przytulił.
- Tak mi przykro, przepraszam, że cię wciągnąłem w to całe bagno. Obiecuję, że będę teraz przy tobie, nadrobimy te wszystkie lata, obiecuję, tylko wybacz mi, proszę.- zanurzył głowę w moich włosach.- Wybacz.- powtórzył. Przypomniałam sobie wszystkie stare wspomnienia kiedy byliśmy dziećmi. Kiedy bawiliśmy się razem w piaskownicy, goniliśmy po osiedlu, kopaliśmy piłkę, budowaliśmy z kocy swoją własną bazę w pokoju. Kto nie ma rodzeństwa nie zrozumie, ale czasami trzeba wybaczyć, pomimo rzeczy jakie ta osoba nam wyrządziła.
- Wybaczam tobie, przecież jesteśmy rodzeństwem Ash.- przytuliłam go ciesząc się, że w końcu odzyskuje brata.
- Ana, masz zamiar wrócić do domu?- spytał. Westchnęłam. Wiedziałam, że będę musiała wrócić, ale nie chciałam teraz. Chciałam odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć.
- Mogę u ciebie przenocować?- zapytałam opierając głowę o jego ramię.
- Zawsze.- objął mnie ramieniem.

                                                                               ***

- To tu mieszkasz?- spytałam przechadzając się po małym mieszkaniu. Mieściło się na zupełnie przeciwnym końcu miasta niż mój dom. No, i był to blok.
- Tak.- położył klucze na komodzie.- Było ciężko znaleźć tanie mieszkanie.- wyjaśnił. Przeczesał ręką włosy w zdenerwowaniu. Podeszłam do niego i chwyciłam jego rękę.
- Ash, jest ok, naprawdę. Ładnie się urządziłeś.- uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech i otrząsnął się nagle.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia? A może chcesz się położyć? Nie obraź się, ale wyglądasz okropnie.- wyjaśnił ze śmiechem.
- No dzięki tej.- walnęłam go w ramię siląc się na uśmiech.- Rzeczywiście czuję się zmęczona.- przyznałam.
- Chodź pokażę ci gdzie będziesz spała.- pokazał gestem, że mam iść za nim. Szliśmy wąskim korytarzem w kierunku białych drzwi. Obok ich znajdowały się identyczne.
- Tutaj śpi normalnie mój kumpel, ale wyniósł się n.. no wiesz. odchrząknął. Wiedziałam, że chodziło o tą całą 'katastrofę'.- W każdym razie, obok ja będę spał więc jak będziesz czegoś potrzebowała to pukaj. Tam- pokazał na drugi koniec łazienki.- Jest łazienka. W szafce znajdziesz ręcznik i jakieś moje stare ciuchy, możesz je wziąć.
- Dzięki Ash- uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę łazienki. Po szybkim prysznicu i zmyciu makijażu, a raczej tego co z niego zostało, skierowałam się z powrotem do pokoju. W pokoju nie znajdowało się nic szczególnego. Łóżko, szafa i stara komódka. Na komódce znalazłam kubek gorącej herbaty i kanapkę z serem a której Ash namalował buźkę. Zachichotałam cicho pod nosem i usiadłam po turecku na podłodze zajadając się. Po posiłku zgasiłam światło i zmęczona położyłam się do łóżka. Jednak kiedy tylko zamknęłam oczy powróciły wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Czułam pustkę. Nie chciało mi się już spać, ani płakać, to było jak.. odrętwienie. Trans z którego nie możesz się wyrwać. Nie miała siły myśleć, byłam zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Po paru minutach, które wydawały się godzinami, zapaliłam małą lampkę przy łóżku. Podniosłam się i rozejrzałam wokoło. Brakowało mi Nialla. Chciałam się do niego przytulić i wybaczyć mu wszystko. Pytanie tylko czy mam mu co wybaczać? Sięgnęłam po telefon do spodni. Na ekranie wyświetliła mi się godzina 23:41. Jeszcze cała noc przede mną. Weszłam w pocztę wahając się nad imieniem Nialla. Napiszę do niego, ale co z tego będę miała? Przecież nie przyjdzie teraz na prawie drugi koniec Londynu. Postanowiłam, że jak już, to jutro do niego napiszę. Zamiast tego napisałam do mamy, że śpię u koleżanki i nie będzie mnie tej nocy w domu. Zablokowałam telefon i położyłam się na plecach wpatrując w sufit. Rozważałam czy iść do Asha czy nie. Niby to mój brat, ale parę lat się nie odzywał. W końcu postanowiłam, że nigdzie nie idę. Za cel postawiłam sobie przetrwanie tej nocy.

_____________________________________

Ash powraca!
Piątek 13 rozpoczynają długo wyczekiwane ferie! Wolność na całe dwa tygodnie! Będę raczej cały czas w domu co jest rownoznaczne z większą ilością czasu na dokończenie tego opowiadania.
Buziaki x

4 komentarze:

  1. Isndj świetny ! Dlaczego w takim momencie. Niech ona spotka się z Niallem.! Jestem ciekawa co z jej przyjaciółmi ..mają jej za złe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Niech ona się zobaczy z Niall'em. :). Jestem ciekawa co z jej przyjaciółmi i jak przeżywa to Harry. Oby jej wybaczył. To nie jest jej wina. Ona nie mogła tego przewidzieć. Pisz dalej kochana :*.
    Pozdrawiam i życzę udanych ferii. :)

    Zapraszam do mnie :

    niedostepnamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale sie poroblio :( fajnie masz ze masz ferie. Moje niedawno sie skończyly://
    ~Monia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze genialny rozdział, życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń