czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 25

- An!- zawołała mnie Bety z łazienki.
- Już idę!- krzyknęłam. Niall dał mi ostatniego buziaka, a ja zwlekłam się z łóżka. Skierowałam się w stronę łazienki. Moja przyjaciółka stała przed lustrem okręcając się na boki. Była ubrana w czarną sukienkę kończącą się w połowie uda. Na nogach miała moje kapcie świnki więc wyglądała co najmniej śmiesznie.
- Co się stało?- spytałam.
- Mogłabyś zapiąć mi z tyłu suwak? A poza tym czemu się obściskujesz ze swoim chłopakiem zamiast się szykować!- krzyknęła oburzona jednak uśmiechnęła się.
- Wcale się z nim nie obściskiwałam!- zaprotestowałam.
- Bety nie wierz jej!- krzyknął z pokoju Niall. Wywróciłam oczami, a moja przyjaciółka wybuchnęła śmiechem. Zapięłam jej ten zamek i spojrzałam na nas w lustrze. Wpatrywałyśmy się obie w lustro uśmiechając się od ucha do ucha.
- Ej! Żyjecie?!- krzyknął Niall z pokoju. Wybuchłyśmy śmiechem i wyszłyśmy z pomieszczenia.
- To co zakładasz?- spytała Bety podchodząc do komody. Spojrzałam na nią głupio.
- Jak to co? No to. -wskazałam na siebie. Miałam na sobie czarne spodnie i pomarańczowy crop top. Tak jak wczoraj ustalałyśmy. Bety zeskanowała mnie wzrokiem.
- Lepiej wybierzemy ci coś innego.- odwróciła się z powrotem do szafy.
- Ale przecież wczoraj...- zaprotestowałam jednak Bety mi przerwała.
- Wczoraj to wczoraj, dzisiaj jest dzisiaj.- uśmiechnęła się rzucając we mnie sukienką. Usłyszałam śmiech Nialla. Westchnęłam, ale żeby zaoszczędzić nam czasu ściągnęłam ciuchy i wciągnęłam sukienkę, która, jak się okazało, była granatowa z wycięciem na plecach. Niall- o którym istnieniu zapomniałam- gwizdnął przeciągle. Bety podała mi szpilki, a ja spojrzałam na nią spod byka.
- Nie mogę iść w trampkach, albo jakiś niższych szpilkach?- spytałam błagalnie.
- Eh, niech będzie. Załóż może te czarne wysokie koturny, co?- zapytała uśmiechając się. Pokiwałam głową i poszłam do korytarza szukając w szafce na buty tych odpowiednich. Kiedy w końcu je znalazłam spojrzałam na nie. Były stare, ale ciągle w dobrym stanie. Założyłam je na nogi i spojrzałam na siebie w lustrze. Chwilę potem obok mnie stanęła Bety.
- Nie wiem czy mogę was tak puścić.- powiedział Niall opierając się o framugę drzwi.
- To śmieszne, bo Harry powiedział to samo.- Bety uśmiechnęła się i chwyciła mnie pod rękę- Ale nie martw się, my zawsze dajemy radę. Kiedy zakładałyśmy nasze kurtki zadzwonił dzwonek do drzwi. Niall podszedł i otworzył je. Do korytarza wszedł James z jakimś jedzeniem na wynos i sześciopakiem piwa.
- Hej stary.- przywitał się. Popatrzył na nas.- Widzę, że idziecie na balangę jakąś.- uśmiechnął się i mrugnął do nas.
- Hej James.- przywitałam się. Odwróciłam się, aby wyjść jednak Niall złapał mnie za rękę i odwrócił tak, że wpadłam a niego. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, jakby miał mnie zaraz stracić. To ja musiałam przerwać, a raczej James.
- Hej Gołąbki! Wystarczy już.- pomachał do nas.- Oni tak zawsze?- zwrócił się do Bety. Ta pokiwała głową szczerząc się od ucha do ucha.

                                                                                 ***
- Bety!- zawołałam- Chcesz jeszcze jednego drinka?- spytałam, a raczej krzyknęłam. Pokiwała głową i dalej tańczyła, a raczej próbowała tańczyć. Pokręciłam głową i podeszłam do baru. Za blatem stał przystojny, opalony chłopak. Wycierał szklankę ścierką i rozmawiał z jakimś mężczyzną. Jednak kiedy mnie zauważył przerwał rozmowę.
- Co podać skarbie?- spytał.
- Dwa razy... co tam pan poleca.- machnęłam ręką bo zapomniałam nazwy poprzedniego napoju, który nam tak smakował.
- Już się.- puścił do mnie oczko i zajął się nalewaniem i przyrządzaniem. Rozejrzałam się wokół rejestrując tysiące obściskujących się par i jeszcze więcej tańczących ludzi. Pomiędzy tylnim wyjściem, a wejściem do łazienek zauważyłam stojącą postać. Zaintrygowała mnie ponieważ coś w niej było znajomego. Ten sposób opierania się o ścianę. Próbowałam dostrzec twarz tej osoby. Niestety światła rzucane w tempie muzyki na parkiet nie dosięgały tamtego miejsca.
- Proszę bardzo.- zwrócił się do mnie barman. Odwróciłam głowę napotykając uśmiechniętego chłopaka, który trzymał nasze napoje.
- Dzięki- mruknęłam dając mu należytą zapłatę. Kiedy spojrzałam w powrotem w stronę gdzie stała postać jej już nie było. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się kto to mógł być.
- An!- krzyknęła Bety podchodząc do mnie.- Masz te drinki?- spytała patrząc na moje ręce. Wyciągnęła mi jedną szklankę z ręki i spojrzała na mnie upijając łyk. Pozbyłam się myśli i odwzajemniłam uśmiech również upijając łyk.
- Która godzina?- wybełkotała Bety zerkając na barmana, który przyglądał jej się.
- Po drugiej.- oznajmił barman.- Za jakąś godzinę będą już wypraszać.- powiedział czyszcząc już i tak czystą szklankę.
- Dzięki.- wymamrotała moja przyjaciółka.- Idziemy już? Nie chce jutro jakiegoś wielkiego kaca.- mruknęła do mnie. Pokiwałam głową oddając szklankę barmanowi.
- Mogę prosić o wasze numery?- spytał nagle z uśmiechem na ustach.
- Wybacz, ale jesteśmy obie zajęte.- odmówiła Bety biorąc mnie pod rękę.- Żegnamy.
- Teoretycznie nie jestem zajęta.- poinformowałam dziewczynę kiedy zmierzałyśmy przez tłum ludzi w stronę wyjścia.
- Teoretycznie niedługo będziesz.- powiedziała otwierając drzwi. Wciągnęłam powietrze przez nos i wyciągnęłam telefon. Wystukałam numer na taksówkę i czekałam, aż ktoś odbierze. Spojrzałam na przyjaciółkę, która trzymała się za głowę i mamrotała coś do siebie.
- Tak słucham?- spytał głos w słuchawce.
- Dobry wieczór, chciałabym zamówić taksów..
- Niestety nie mamy wolnych taksówek.
- Oh, naprawdę?- zapytałam nie dowierzając. W takim mieście jak Londyn nie brakuje nigdy taksówek.
- Tak. Na drodze zdarzył się wypadek i wszystkie taksówki albo stoją w korkach, albo czekają na parkingach i nie mają możliwości swobodnego poruszania się po mieście. Proponuje metro albo pieszą przechadzkę.- dokończyła kobieta. Podziękowałam jej miło i rozłączyłam się.
- Musimy iść na metro.- poinformowałam przyjaciółkę wzdychając. Wytłumaczyłam jej w skrócie mniej więcej wszystko, a ona o dziwo chwyciła mnie ponownie pod rękę i oznajmiła, że będziemy mieć dużo czasu, żeby wytrzeźwieć. Szłyśmy w ciszy napawając się odgłosami nocnego miasta.
- W końcu.- powiedziałam widząc stacje metra.
- Po przyjściu zaparzymy sobie herbatkę.- oznajmiła rozmarzonym głosem Bety. Przytaknęłam jej. Rozejrzałam się po stacji, prócz bezdomnych ludzi, gołębi i paru pijanych ludzi nikogo więcej nie było. Chuchnęłam na ręce, żeby je rozgrzać.
- Zimno.- wysyczała Bety.
- Zgadzam się z tobą.- przytaknęłam jej patrząc na wjeżdżające metro.- Chodźmy już do domu.- mruknęłam wchodząc do metra. Do domu Bety jechało się zaledwie parę minut metrem więc szybko się w nim znalazłyśmy.
- Bo nie ma to jak w domu!- Bety rzuciła się na rozłożony tapczan w salonie. Położyłam się obok niej. Odwróciłam głowę w stronę dziewczyny by zorientować się, że ta już zasypia. Westchnęłam i ściągnęłam buty najpierw sobie, a potem jej. Ściągnęłam koc z oparcia i okryłam nim nas. Po paru chwilach również poczułam, że odpływam.

________________________________________________________________________
________________________________________________________________
To chyba jest najgorszy rozdział jaki napisałam, dlatego wybaczcie, prosze. Pisało mi się go porażająco długo. Zostały jeszcze 2-3 rozdziały do końca :))
Buziaki x

3 komentarze:

  1. Głupia jesteś i tyle :) Rozdział jest niesamowity i nie wiem jak możesz go uznawać za najgorszy jeżeli każdy jest cudowny ♥ Jak to koniec? :( nie myślałaś może o drugiej części? Ciężko będzie mi się rozstać z tym ff :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana <3 myślałam, myślałam i to długo, ale wszystko wyjaśnię pod koniec:) albo w następnym rozdziale :>

      Usuń
  2. Wspaniały! Nie mogę się doczekać następnego :))
    ~Monia

    OdpowiedzUsuń