piątek, 20 marca 2015

Epilog

                                                                -4 lata później-

- Chodźmy do taty. Słyszałam, że przyjechał - zaproponowałam małemu Kevinowi. Malec pokiwał twierdząco głową jednocześnie zgadzając się. Podał mi małą rączkę i podreptał razem ze mną swoimi trzyletnimi nóżkami do środka domu.
- Tata!- krzyknął i podbiegł potykając się o swoje nogi. Dwadzieścia metrów przed chłopakiem przewrócił się, ale szybko wstał śmiejąc się i rzucił się w objęcia Harrego.
- Kevin!- wykrzyknął uradowany.- Co robiłeś dzisiaj synku? Widzę, że ciocia Anabell was odwiedziła.- przeniósł na mnie wzrok uśmiechając się.
- Tak! I pomagała mamusi wybierać dla mnie mój garnitur!- oznajmił dumny.- Będę taki sam jak ty tatusiu!- Harry zaśmiał się i odstawił Kevina na ziemie.
- Cześć kochanie- Bety podeszła do Harrego dając mu buziaka w policzek ,a następnie zwróciła się do mnie.- An, zostaniesz na kolacji?
- Nie mogę, muszę uciekać do domu. Niedługo Niall przyjdzie.- wyjaśniłam.
- No dobrze, ale jutro się widzimy tak?- zapytała z nadzieją.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się. Harry i Bety brali za miesiąc ślub właśnie trwały przygotowania. Kevin był bardzo miłą i radosną wpadką. Póki nie miałam pracy pomagałam jak mogłam Bety. Wiem, że zrobiła by to samo.
- To ja lecę.- oznajmiłam im- Pa Kevin!- pomachałam chłopcowi - Do jutra Ryczerzu!- pożegnałam się.
- Czekaj, odwiozę cię.- zaproponował Harry. Przystałam na jego propozycje gdyż bardzo chciałam już znaleźć się w domu. Harry złapał kluczyki. Oboje wsiedliśmy do samochodu. To niesamowite jak życie potrafi się potoczyć. Znaleźliśmy przestronne mieszkanie niedaleko Homels Chapel. Do domu Harrego i Bety dzieliły mnie tylko kursy dwoma autobusami. Nasi rodzice rozstali się ale cały czas są przyjaciółmi. Jutro do nas przyjeżdżają. Steve znalazł sobie jakąś pannę natomiast mama kupiła psa. Widocznie nie jest jej dane być w związku. Przyjedzie też Ashton z Ashley. Zamieniłam parę słów z Harrym, ale resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Nie była to niezręczna cisza. Wręcz przeciwnie, odprężająca. Harry jest osobą z którą rozumiem się bez słów. Wysadził mnie przed moją klatką. W mieszkaniu panował półmrok. Odłożyłam klucze na szafkę i ściągnęłam buty. Dziwne Niall  już powinien być. Sprawdziłam w kuchni, salonie, sypialni. Została jeszcze jadalnia na samym końcu korytarza. W środku pomieszczenia stał ogromny stół. Zazwyczaj jadaliśmy w kuchni więc stał pusty i nieużywany lecz teraz był zastawiony. Na stole stały dwie świeczki i świeciły się boczne lampy. Całość wyglądała przytulnie. Czyżby Niall zrobił mi niespodziankę i postanowił uszykować romantyczną kolacje? Tylko gdzie on do licha się podziewa? Zauważyłam, że drzwi balkonowe są otwarte. Wyjrzałem przez nie i ujrzałam Nialla szukającego czegoś w szafce, która stała na zewnątrz.
- Hej.- powiedziałam. Chyba go zaskoczyłam bo podniósł głowę po drodze uderzając w krawędź szafki.
- Auć.. hej.- uśmiechnął się do mnie masując bolące miejsce.- Myślałem, że wrócisz wcześniej, a to miało być niespodzianką.- wskazał głową za okno.- Ale jak zwykle nie wypaliło.- westchnął. Podniósł się z butelką wina którą tak szukał. Podszedł do mnie i objął. Przytuliłam się do niego wciągając ten jego zapach. Nachylił się nade mną i pocałował mnie.
- Chodźmy.- chwycił mnie za rękę i delikatnie pociągnął do środka. Odsunął dla mnie krzesło i nalał wina, potem sobie nalał i usiadł. Zniknął na chwilę, jak sądzę w kuchni. Sączyłam powoli wino rozkoszując się jego smakiem. Usłyszałam brzdęk w kuchni.
- Nic mi nie jest!- krzyknął. Zaśmiałam się pod nosem. Niall wrócił z półmiskiem pełnym makaronu i sosem do spaghetti. Uwielbiam spaghetti.
- Voilà- powiedział kładąc półmisek na stole. Usiadł naprzeciwko mnie. Najpierw nałożył mnie, a potem sobie. Włączył pilotem wieże stereo. Z jej głośników popłynęła wolna muzyka. Zaczęłam jeść spaghetti.
- Pycha.- pochwaliłam Nialla z pełną buzią. Zaśmiał się, a ja lekko zawstydziłem. Taa, lata robią swoje.
- Jesteś urocza.- skomentował.
- To mój tekst.- wytknęłam w jego stronę język. Pomimo tego, że mieliśmy po 22 lata zachowywaliśmy się jak dzieci.
- Oglądałaś Zakochanego Kundla?- zapytałam z ciekawości. Ta scena strasznie mi przypominała film. Przez długi czas rozmawialiśmy o bajkach z dzieciństwa.
- Chyba skończyło się wino.- oznajmił Niall potrząsając butelką.- Pójdę po jeszcze jedną.- poinformował mnie wstając od stołu.
- An!- zawołał mnie z balkonu- Mogłabyś podejść?- spytał. Wstałam i poszłam za nim po to wino.
- Jestem.- wychyliłam się za framugi praktycznie w niego uderzając. Chwycił mnie chroniąc przed upadkiem. Wziął moją twarz w swoje dłonie. Widziałam, że był czymś zdenerwowany. Pocałował mnie delikatnie, ale z uczuciem. Nagle zrobił coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Uklęknął przede mną i wyjął z tylnej kieszeni pudełeczko.
- Anabell kocham cię, jesteś najwspanialszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem. Może nasze niektóre spotkania i okoliczności nie należały do najlepszych, ale od początku wiedziałem, że jesteś wspaniała. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wyjdziesz za mnie?- spytał z nadzieją. Oczekiwał odpowiedzi, a ona sama cisnęła mi się na usta jednak nie mogłam wydobyć głosu.
- Jeśli nie chcesz albo jest dla ciebie za wcześnie to..
- Tak- przerwałam mu cicho.
- Tak?- spytał zaskoczony.
- Tak głupku!- krzyknęłam a on odłożył pierścionek i pocałował mnie okręcając mną wokoło siebie. Zakwiczałam niezrozumiale.
- Co?- zaśmiał się- Mówiłaś coś?- zatrzymał się łapiąc oddech.
- Pierścionek- sapnęłam.- Pierścionek spadł.- pokazałam na balustradę na której przed chwilą stało pudełeczko.
- Jutro po niego pójdziemy.- pocałował mnie. Objęłam go nogami w pasie zarzucając ręce na szyje. Pocałował mój nos, policzki, usta, szyję, dekolt...
- Niall, chodźmy do środka- szepnęłam mu na ucho. Posłuchał mnie. Położył się na łóżku sadzając sobie mnie na brzuchu. Nachyliłam się całując go.
- Będziemy mieli jutro niezłą nowinę do przekazania.- zauważyłam między pocałunkami.
- I zaprosimy jutro ich na ślub- oznajmił.
- Co? To już mamy termin?- zapytałam szczerze zdziwiona.
- A, to kolejna niespodzianka. Spytałem się Harrego i Bety czy możemy z nimi sobie wyprawić ślub i wesele. Oczywiście zgodzili się.- powiedział z szerokim uśmiechem.
- Żartujesz?!- nie dowierzałam jego słowom.
- Ależ nie.- pokręcił głową z uśmiechem.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham.- pocałował mnie w nos.

W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. ~ Paulo Coelho
_________________________________________________________________
______________________________________________________________________________
Tak więc to już oficjalnie koniec. Przepraszam, że tak długo zwlekałam z dodawaniem, ale nie mogłam się za to zabrać. Jeśli ktoś tu jest i to jeszcze czyta/czytał albo będzie czytał to proszę zostawcie komentarz. Możecie napisać w nim cokolwiek, głupią kropkę nienawiści albo JA co tylko chcecie:) Możecie oczywiście zostawić dłuższy komentarz. Będę wdzięczna :> 

Bardzo miło mi się pisało to opowiadanie chociaż to były moje początki. Mam nadziej, że uda mi się napisać jeszcze jedno, lepsze opowiadanie. Tym razem będzie albo o Harrym albo o Louisie. Informacja dla zainteresowanych powinna się pojawić na tym blogu:)) 

Tym osobom które komentowały, czytały strasznie dziękuje za to że byliście. Jestem zadowolona. Kończę Forgive z łączną liczbą waszych wyświetleń - 15 386. W życiu nie spodziewałabym się takiej liczby odsłon. DZIĘKUJE! Kaya xoxo

Rozdział 30

     
                                                         -parę miesięcy później-


- Kocham cię- powiedział łącząc swoje wargi z moimi.
- Ja ciebie też kocham.- odpowiedziałam odwzajemniając pocałunek. Wciągnęłam granatową szatę i założyłam swój biret/
- Gotowa?- Niall popatrzył na mnie wyciągając do mnie zachęcająco rękę.
- Wyglądasz uroczo- skomentowałam jego strój, który był prawie identyczny jak mój.
- Dzięki.- skrzywił się.- Ale nigdy nie mów chłopakowi, że jest uroczy.- pstryknął mnie w nos.
- Niall jest uroczy, uroczy, uroczy- zaczęłam śpiewać pod nosem, żeby go trochę powkurzać. Szturchnął mnie w bok i połaskotał. Oddałam mu kuksańca, ale przestałam śpiewać. Przed wejściem stali już nasi rodzice zakładając buty.
- Która godzina?- spytałam zakładając buty na obcasie. Tak, NA OBCASIE.
- Za piętnaście minut zaczyna się ceremonia.- powiedział zdenerwowany Steve poprawiając krawat. Wpakowaliśmy się wszyscy do samochodu i już dziesięć minut później siedzieliśmy na wygodnych krzesełkach w auli.
- Dzień dobry wszystkim.- przywitał się dyrektor wchodząc na wzniesienie.- Spotkaliśmy się dziś tutaj wszyscy aby świętować ukończenie II Liceum w Londynie przez trzecioklasistów, niestety nie mogliśmy zrobić ceremonii na dworze z powodu złych warunków atmosferycznych. Streśćmy krótko..- rozejrzałam się po auli podczas gdy dyrektor kontynuował swoje długie przemówienie. Wszyscy uczniowie ubrani byli w granatowe szaty i birety, co pokazuje jak bardzo Ameryka wpłynęła na nasz świat. Pomyśleć, że Bety i Harry też mogliby tutaj być gdyby nie ja. Teraz pewnie też kończą szkołę tyle, że w Holmes Chapel. Nie, nie dzwoniłam do nich, ale tylko dlatego, że zgubiłam swój telefon co jest równoznaczne z tym, że zgubiłam również ich numery. A ani ja, ani oni nie pamiętamy swoich numerów. Planujemy z Niallem wyjechać niedługo. Czujemy się razem dobrze, ale nasi rodzice niestety również. Na początku pojedziemy do Holmes Chapel być może zastaniemy tam Harrego i Bety, później Niall chce pojechać do swoich dziadków do Mullingar i im wszystko wyjaśnić. Twierdzi, że możemy im ufać. Potem, potem to..
- Anabell Devils!- usłyszałam- Nancy Hals i Bethany Colins!- ruszyłam w stronę dyrektra, który uśmiechał się szeroko. Stanęłam obok Bethany czekając aż dyrektor uściśnie mi rękę i wręczy świadectwo. Po niekończącej się minucie czekania i uśmiechania zeszłam z podestu i wróciłam na miejsce posyłając jeszcze uśmiech mamie. Wreszcie skończyłam szkołę. Już nic mnie tu nie trzyma. Chciałabym jak najszybciej stąd wyjechać. Po ceremonii wręczenia nagród niektórzy uczniowie wyrzucili w powietrze birety jak w amerykańskich filmach. Patrzyłam tylko jak fruną w górę obce birety jednak swojej nie podrzuciłam. Każdy zrobił sobie pamiątkowe zdjęcie i rodziny z uczniami rozeszli się. Mieliśmy zamówiony stolik w restauracji. Zamówiłam łososia który był drętwy w smaku tak samo jak atmosfera. Po zjedzonym posiłku wróciliśmy do domu.


                                                             -dwa dni później-

- Nie wierze, że to robimy.- szepnęłam do Nialla.
- A ja tak.- odpowiedział siłując się z walizką.- I zobaczysz, uda się.- wstał z tryumfalnym uśmiechem  na twarzy. Przyciągnął mnie do siebie całując. Nie, to nie była noc i romantyczna ucieczka. Wręcz przeciwnie. Był czerwcowy dzień punkt dwunasta trzydzieści siedem i właśnie przygotowaliśmy się do wyjścia z domu podczas nieobecności rodziców, którzy byli w pracy. Dokończyłam notatkę w której napisaliśmy, że jedziemy w świat. Tylko tyle. Przyjdzie jeszcze czas na wyjaśnienia.Póki co tyle musi im starczyć.
- \idziemy?- spytał Niall chwytając w ręce dwie ostatnie torby.
- Yhm.- pokiwałam głową. Rozejrzałam się ostatni raz po domu. Zatrzymałam wzrok na świeżo pomalowanym pokoju, który miał być Nialla.
- Już nie będziesz miał swojego pokoju- zauważyłam.
- Czy to ważne?- zapytał. Zawsze byłam sentymentalna, on wręcz przeciwnie.- Jedźmy już zanim się okaże że wrócą wcześniej.- wtrącił zdezorientowany. Rzuciłam jeszcze okiem na kominek w salonie. Wypucowany i wyczyszczony. Podeszłam szybko i chwyciłam zdjęcie swoje razem z mamą. Kiedyś byłyśmy mocno związane. Po przyjeździe do tego miasta nasze kontakty się rozluźniły, ale to nie znaczy, że chce o niej całkowicie zapomnieć. Niall ani razu nie skomentował tylko otworzył drzwi i spakował torby do samochodu. Zgasiłam światło w korytarzu i zamknęłam drzwi. Spojrzałam w niebo. W Londynie świeciło słońce. Czyżby dobry znak?

_____________________________________________________________________
______________________________________________
_____________________________

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 29

- Nie tej, Święty Mikołaj.- wywróciłam oczami omijając go.
- Poczekaj!- chwycił mnie za rękę.
- Co- warknęłam starając się nie patrzeć na jego twarz.
- Spójrz może na mnie, co?- to powiedziawszy chwycił moją brodę i spojrzał na mnie. Zebrałam się w sobie i odwzajemniłam twardo spojrzenie. Jeśli myślał, że znowu się rozryczę to się grubo mylił. Po dłuższym milczeniu nie wytrzymałam.
- Puść mnie może, co?- wyrwałam się  i poszłam do łazienki, bo gdzie indziej? Żadnej prywatności. Żadnej. Kiedy tylko zamknęłam drzwi osunęłam się na podłogę. Co ja właściwie robię? Odpycham Nialla, zamiast normalnie z nim porozmawiać. Czemu rozmawianie z ludźmi przychodzi mi tak trudno? Horan z pewnością wie co się stało z Harrym i Bety. Bardzo wątpię w to, że zostali w mieście.

Po godzinie rozmyślania w łazience o wszystkim i o niczym postanowiłam jednak wyjść i stawić czoła swoim problemów. Niby taka silna, a jaka słaba. Odgoniłam swoje sumienie,głos, myśli.. cholera nie wiem co to jest, ale mnie wkurza. I to bardzo. Weszłam wolnym krokiem do salonu w którym siedział Niall z piwem w ręce i oglądał mecz.
- Niall?- spytałam.
- Co?- spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
- Czy, czy możemy porozmawiać?- usiadłam na skraju kanapy.
- Ach.. czyli teraz jak ty chcesz to rozmawiamy? Jak nie chcesz to nie rozmawiamy. Rozumiem. Ty rządzisz.- zakpił. Jednak pominęłam to mimo uszu. Nie miałam ochoty wdawać się w dyskusje.
- Proszę.- dodałam. Westchnął, ale wyłączył telewizor i pociągnął ostatni łyk piwa odrzucając puszkę na drugi koniec pokoju, po czym odwrócił się do mnie twarzą i oparł ramię na oparciu kanapy.
- Więc o czym chcesz porozmawiać?- zapytał.
- Sam wiesz o czym.- powiedziałam cicho.
- Gdzie byłaś przez ostatnie 24 godziny?-
- U Ashtona.- odpowiedziałam. Nie było to żadną tajemnicą. Zauważyłam, że mięśnie Nialla minimalnie spięły się pod koszulką.- Niall, wiesz co u Harrego i Bety?- zapytałam starając się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie.
- Tak.- zerknął na mnie.- Chcesz wiedzieć?- pokiwałam głową na znak , że tak.
- Po tym jak pobiegłaś nie wiadomo gdzie, Harry i Bety przyszli tutaj szukając cię. Kiedy cię nie zastali prosili mnie abym im wszystko wytłumaczył. Coś tam im powiedziałem-mam nadzieje, że to nic strasznego- spojrzał na mnie, ale ja tylko machnęłam ręką, żeby kontynuował- W każdym razie byli bardzo zasmuceni, że cię nie zastali. Harry powiedział, że skontaktują się z tobą, a póki co jadą do Homels Chapel, żeby pochować rodziców Harrego. Harry mówił, że zostanie tam, aż do ukończenia szkoły, bo nie dał rady by mieszkać tu sam. Bety twierdziła, że zostanie z nim, bo chłopak jej potrzebuje. Kazali też powiedzieć, że nie ważne co by się stało i tak się kochają.- zakończył patrząc niepewnie na mnie. Miarka się przebrała. Za dużo emocji skłębiło się we mnie. Podniosłam rękę do twarzy powstrzymując szloch. Oni pomimo wszystko mnie kochają. Zadzwonią do mnie. Nie wszystko stracone. Wiedziałam, że nasze relacje będą trochę inaczej wyglądać i jest to dla mnie zrozumiałe, ale nie straciłam ich. Niall podszedł do mnie przytulając mnie do swojej piersi. Dłonią głaskał mnie po włosach w uspokajającym geście. Kiedy się już uspokoiłam wdrapałam się na kolana Nialla i zarzuciłam mu ręce na szyję. Spojrzał mi w oczy uśmiechając się.
- Oni mnie cały czas kochają- oznajmiłam z uśmiechem.
- Tak jak ja.- cmoknął mnie w nos. Uśmiechnęłam się smutno.
- Niall?- spytałam.
- Hmm- zamruczał jeżdżąc nosem po mojej szyi.
- Co będzie z nami?- zapytałam.
- A co ma być?- oderwał się od mojej szyi patrząc uważnie na mnie.
- No wiesz, nasi rodzice są razem. Nie daj Boże twój tata może się oświadczyć mojej mamie, nie twierdze, że się zgodzi bo to raczej mało prawdopodobne, ale załóżmy, że się zgodzi. Co wtedy zrobimy jeśli cały czas no wiesz...
- Będziemy razem?-  dokończył Niall. Kiwnęłam głową.- Coś się wymyśli.- wzruszył ramionami- Ale obiecuję, że cokolwiek zrobimy bądź wymyślimy będziesz szczęśliwa.- kurde. To my jesteśmy razem czy nie?
- Niall?- spytałam z wahaniem.- My jesteśmy razem?- zapytałam na jednym wdechu. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Zasadniczo to robimy wszystko co ''normalna para'' więc wydawało mi się, że tak- wyjaśnił- ale jeśli nie chcesz..- pokręciłam przecząco głową.
- Nie, chce- zaprzeczyłam.
- To zróbmy to tak jak należy. Będziesz ze mną chodzić?- zapytał ze śmiechem.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się przyciskając swoje usta do jego.

____________________________________________________________________________
_________________________________________________________________

Podzieliłam jednak ten ostatni rozdział na dwa. Dodaje dzisiaj. Następny pojawi się podejrzewam, że jakoś w weekend. :)
Buziaki x

poniedziałek, 23 lutego 2015

NIE ROZDZIAŁ

Wiem, znowu się spóźniam ze wszystkim. Zawsze starałam się co tydzień dodawać rozdział, ale ten podejrzewam, że pojawi się może za tydzień góra dwa. Mam już napisanych ok. 2000 znaków, jednak chce, aby ten ostatni rozdział(tak, ten będzie ostatni) był wyjątkowy i dłuugaśny (w miarę moich możliwości). Dlatego jeśli ktokolwiek tu jest (HALO?) niech będzie cierpliwy. I jeszcze jedno. Drugiej częsci nie będzie, bo:

a) nie mam pomysłu
b) za mało osób to czyta, a doświadczenia wiem, że drugie części są zazwyczaj gorsze niż pierwsze( przepraszam jeśli kogoś urażę!)
c) nie chce mi się. No co? Każdy z nas jest leniem. W mniejszym lub większym stopniu. W moim przypadku w tym drugim.

Ale!

To nie znaczy, że nie zacznę pisać jakiegoś nowego, fajniejszego opowiadania. Już nawet mam pierwsze dwa rozdziały. Jednak wolałabym je całe napisać i dopiero potem je publikować. Więc jak ktoś ma ochotę to zapraszam w wakacje!( miejmy nadzieje, że w końcu zabiorę się za to i uda mi się skończyć do wakacji)
Aha! I jeśli już to będzie to luźne opowiadanie, nie jakieś nie wiadomo wymyślone, ale też bez scen erotycznych co drugi rozdział. Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam.

Tak więc został mi jeden rozdział i epilog. Miejmy nadzieje, że szybko się uwinę, a wy będziecie zadowoleni:)

O ile ktoś tu jest:// Chociaż 14 000 wyświetleń coś znaczy. Bardzo dziękuje za nie!

Jak macie czas i chęć to możecie skomentować czy jesteście:))

Do następnego!
xx

EDIT: Chyba coś mi się pomyliło. Zobaczę, ale jeśli się uda będą DWA rozdziały. Chodzi o to, że chce, żeby było 30 rozdziałów, a nie 29 XD Tak jestem perfekcjonistą, pedantką, nazywaj to jak chcesz.

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 28

Obudziłam się o dwunastej godzinie w południe. Przeciągnęłam się strzykając kośćmi. Cóż, łóżko za wygodne nie było, a zasnęłam dopiero jakoś nad ranem.
- Hej.- powiedziałam zachrypniętym głosem wchodząc do salonu.
- Hej.- przywitał się Ashton odwracając wzrok od meczu w telewizji przenosząc go jednocześnie na mnie.- Chcesz?- rzucił we mnie paczką chipsów. Znając życie nie miał nic innego do jedzenia, więc bez słowa otworzyłam paczkę i śledziłam mężczyzn w niebieskich koszulkach w telewizorze. Po skończonym 'posiłku' wstałam i skierowałam się do łazienki. Musiałam się jakoś ogarnąć.
- Ash!- krzyknęłam.- Masz może jakieś kosmetyki?!- pytanie było głupie, bo po cholerę trzymałby kosmetyki u siebie w domu. Usłyszałam kroki za sobą. Odwróciłam się ujrzawszy wyszczerzona twarz Asha.
- Zdziwisz się siora, ale mam.- wyciągnął za pleców niewielkich rozmiarów kosmetyczkę. Poniosłam jedną brew wysoko.
- Skąd je masz? Nie mów mi, że są twoje..- Ash przerwał mi wybuchem śmiechu.
- Nie, nie jestem pedałem. Ale moja dziewczyna- Ashley- je zostawiła u mnie.- wyjaśnił.
- Masz dziewczynę?!- pisnęłam.- Czemu mi dupku nie powiedziałeś?- jednak zamiast odpowiedzieć uciekł z łazienki. Będę musiała to z niego wycisnąć, jednak najpierw moja twarz. Spojrzałam w lustro oceniając sytuacje na bardzo krytyczną. Otworzyłam kosmetyczkę z cichym westchnięciem.

                                                                                 ***
- No, no, no, widzę, że do porządku się doprowadziłaś.- skomentował Ash skanując moją twarz.
- Owszem.- powiedziałam siadając obok niego. - Co czytasz?- spytałam wskazując na książkę w jego dłoni.
- Akwarium- odpowiedział- To taki kryminał.- wyjaśnił widząc moją zdziwioną minę.
- Fajny tytuł na kryminał- parsknęłam śmiechem. Ash żachnął się i odwrócił do mnie tyłem. Przez parę minut panowała nieznośna cisza. W końcu ją przerwałam.
- Ashie nudzi mi się.- jęknęłam zmieniając pozycję.
- Ashie?- zapytał zdziwiony.
- Tak, Ashie. Ashie opowiedz mi o swojej dziewczynie- zmarszczyłam brwi próbując przypomnieć sobie jej imię. Alex, Ashley.. Ashley!- O Ashley- dodałam.
- Pod warunkiem- zaczął odkładając książkę na bok- że ty mi opowiesz co nie co o Niallu.- zmarszczyłam brwi, ale przystałam na jego propozycje.
- Niech ci będzie. To zaczynaj.-
- Nie, zrobimy tak. Ty zadajesz pytanie ja odpowiadam, ja zadaję pytanie ty odpowiadasz.
- No dobrze. To jak się poznaliście.
- Nie spodoba ci się to, ale przez gang.- kiwnęłam głową. Faktycznie, nie chciałabym tak poznać nikogo.
- Dobra teraz twoja kolej. Ej! Ash- Ashley, jak słodko.- uśmiechnęłam się zadowolona ze swojego odkrycia. Wywrócił oczami, ale również się uśmiechnął.
- A wy jak się poznaliście?- spytał. Musiałam się chwilę zastanowić.
- To było, to było w sylwestra w klubie. Stałam wtedy na balkonie i - zamilkłam. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że Niall siłą mnie pocałował.
- I co? -spytał zniecierpliwiony.
- No i on też tam stał i zagadał do mnie.- wzruszyłam ramionami. Na szczęście łyknął to.- Teraz moja kolej. Czemu nie mieszkacie razem?
- Nie mam warunków- wyjaśnił.- Poznam kiedyś osobiście Nialla?
- Może, a ja Ashley?
- Oczywiście. Ma prawo jazdy?
- Tak. Jak długo już jesteście razem?
- 2 lata. A wy?
- Nie jesteśmy razem.
- Co?
- Nie.
- Nie?
- Nie.
- Czemu?
- Nie wiem, po prostu.- wzruszyłam ramionami. Uniósł brwi.
- A zamierzacie być?- spytał.
- Nie mam pojęcia- westchnęłam.
- Kochasz go?
- Tak, chyba tak.
- Więc wszystko jasne!
- Nie, nie Ash.- pokręciłam głową- Nic nie jest jasne.
- Jak to nie? Kochacie siebie nawzajem to wystarczy.- już to kiedyś słyszałam.
- Skończmy temat, proszę. W życiu nie spodziewałam się, że będę rozmawiała z bratem na taki temat.- zachichotałam, a on razem ze mną. W tej samej chwili zadzwonił telefon. Przełączyłam połączenie na pocztę głosową cicho wzdychając. Ciągle dzwonił Niall ale ani razu Harry albo Bety. Chyba faktycznie straciłam przyjaciół. Całe szczęście, że Ash nie komentował tego. Być może dlatego, że był zajęty podjadaniem ciastek. Nagle spadło na mnie poczucie winy. Może chciał się spotkać z Ashley, ale ma na głowie młodszą, wkurzającą siostrę? Może chciał wyjść gdzieś z kumplami? Albo wbić na jakąś imprezę?
- Ashton, ja chyba..ja chyba już pójdę.- powiedziałam.
- Co? Czemu?- spytał gryząc w połowie ciastko.
- Kiedyś muszę to zrobić. Im wcześniej tym lepiej. Poza tym, nie będę ci zawracała głowy, może chcesz coś innego robić niż być ze mną.
- Ana.- spojrzał na mnie z żalem.- Za kogo ty mnie masz? Możesz tu zostać ile ci się podoba. Ja chce, żebyś została, nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. Poza tym, jakbym chciał wyjść to bym wyszedł. I mam w planach zaprosić dzisiaj na wieczór Ashley.- przytulił mnie kończąc swój monolog.
- To zostanę- uśmiechnęłam się oddychając z ulgą- Ale jutro muszę się wynieść i jakoś ponaprawiać to co zrobiłam.
- Pomogę ci.- zaoferował się.
- W porządku.- przystałam na jego propozycje.

                                                                                  ***
- Na razie An, miło było cię poznać.- przytuliła mnie.
- Ciebie również, Ashley.- uścisnęłam ją.- Mam nadzieje, że się kiedyś jeszcze spotkamy.- spojrzałam na blondynkę.
- Mam taką nadzieje.- pokiwała mi i wyszła z pokoju.
- Pa kochanie!- usłyszałam głos mojego brata. Chwilę później rozległ się odgłos zamykanych drzwi.
- I co?- spytał wchodząc do pokju siadając obok mnie.- Jak Ashley?
- Jest urocza.- skwitowałam- Nie mam nosa do ludzi, ale wydaje się ciebie kochać. To w jaki sposób patrzyła na ciebie..- rozmarzyłam się teatralnie wzdychając.
- Ej!- Ashton rzucił we mnie poduszką śmiejąc się.
- No co, to jest słodkie.- uśmiechnęłam się lekko poważniejąc.- Jednak ja też już muszę cię opuścić. Muszę wszystko odkręcić co zrobiłam.
- W porządku, zawiozę cię.- wstał z kanapy kierując się do przedpokoju. Ja również wstałam biorąc swoje rzeczy i zakładając buty.
- Gotowa?- spytał kładąc rękę na klamce.
- Tak, chyba tak.- przytaknęłam. Całą drogę przebyliśmy w ciszy przerywaną tylko przez cichą muzyką puszczoną z radia w samochodzie. Kiedy zatrzymaliśmy się przez moim domem Ash spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Jesteś pewna, że nie mam iść tam z tobą?- pokręciłam głową. Po pierwsze musiałam to załatwić sama, a po drugie nie wiedziałam jak zareaguje Niall jak spotka Asha. Otworzyłam drzwi, ale Ashton pociągnął mnie do dużego uścisku.
- Powodzenia.- szepnął mi na ucho.- Niedługo zadzwonię do naszej mamy. Wszystko w swoim czasie. Pokiwałam mu dłonią i zatrzasnęłam drzwiczki. Patrzyłam jak odjeżdża, a potem ruszyłam wolnym krokiem do domu, który oświetlała tylko lampa uliczna stojąca niedaleko. Zadzwoniłam do drzwi czekając, aż otworzą mi łaskawie drzwi. Miałam tylko nadzieje, że ktoś jest w domu. Mama ze Stevem pewnie jeszcze są w Mullingar, bo odpisała mi wczoraj, że poinformowała Nialla o mojej wizycie 'u Bety'.  i póki co są jeszcze u rodziców Steva. Wiadomo, że wie, że tonie u niej byłam. Zagryzłam wargę jak usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Drzwi uchyliły się ukazując Nialla.
- Anabell?- zapytał zdziwiony.

_______________________________________________________________________
________________________________________________________________

WALENTYNKI!
Taki mały bonus na święto zakochanych.

(dopiska z dnia dzisiejszego: zapomniałam wstawic rozdział XD byłam pewna że go wstawiłam a tu wchodzę i BUM! Nie ma, ale wstawiam go, żeby nie było, że zapomniałam o Was:) )
Buziaki x

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 27

Zabiłam rodziców Harrego. Nie chciałam w to uwierzyć. Nie chciałam tego zrobić. O Boże. Czemu to musi być takie skomplikowane? Cofnęłam się o krok zasłaniając usta dłonią. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak ja teraz spojrzę w oczy Harremu? Skierowałam się w stronę wyjścia. Nie wytrzymam tutaj.
- An!- usłyszałam jak Niall biegnie za mną i chwyta mnie w połowie korytarza.
- Zostaw mnie.- próbowałam się wyrwać, ale chłopak zacisnął rękę na moim ramieniu. Syknęłam z bólu, ale odwróciłam się. Co?- warknęłam patrząc na niego spod byka. Niall spojrzał na mnie twardo.
- To nie jest twoja wina.- powiedział stanowczo.
- Jest.-
- Nie, nie jest.- powtórzył.
- Jest!- krzyknęłam mu w twarz.- Zabiłam ich, rozumiesz?! To przeze mnie zginęli!- krzyknęłam wyrywając swoje rękę z jego dłoni. Zauważyłam ponad jego ramieniem, że moi przyjaciele zainteresowani podnieśli głowy. Oboje mieli zszokowane miny. Poczułam, że w kącikach oczu zbierają mi się łzy.
- Boże, nie.- cofnęłam się szeptając do siebie jak jakaś wariatka. Oni nie mieli się dowiedzieć. Przynajmniej nie w taki sposób. Co ja zrobiłam. Wybiegłam na zewnątrz i ruszyłam przed siebie.
- Anabell! Poczekaj.- Niall stanął przede mną. Próbowałam go ominąć, ale nie pozwolił mnie. Założyłam ręce na piersi, żeby zachować chociaż resztki godności. Czułam, że miałam zapłakane oczy, rozmazany makijaż i podkrążone oczy pod wczorajszym wieczorze. Nie mogłam pojąć jak jeszcze nie uciekł.
- An, to moja wina. Ja o wszystkim wiedziałem. Pamiętasz jak pobiłem się z Seanem? Powiedział mi, że idzie tobie właśnie oznajmić, że na piątek wieczór szykuje się afera. Zabroniłem mu tobie mówić. Byłaś szczęśliwa, a on nie miał prawa tego zepsuć. No i po tej całej bójce doszliśmy do porozumienia, że ja ci o tym wszystkim powiem, a ja..nieważne. Wiedziałem też, że gdybyś się dowiedziała, na pewno byś coś z tym zrobiła, a to by się źle dla ciebie skończyło. Tyle, że tego nie zrobiłem. Ale wysłałem naszych rodziców do dziadków, zadbałem, żeby najbliższe osoby nie znalazły się w w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej godzinie.- wyjaśnił. Widziałam, że było mu przykro i powinniśmy się przytulić jak w filmach, jednak na mnie podziałało to, jak dolanie oliwa do ognia. Wkurzyłam się.
- A co z rodzicami Harrego?! Czemu o nich nie pomyślałeś? Już wiem co Sean miała na myśli wtedy na parkingu! Ale czemu do cholery mi nic nie powiedziałeś?!- krzyknęłam. Ominęłam go i poszłam w jedno miejsce, gdzie było małe prawdopodobieństwo spotkania jakichkolwiek ludzi. Po piętnastu minutach siedziałam już na górce. Chciałam się wypłakać w spokoju od wielu lat, ale jak na złość nie mogłam. Objęłam kolana ramionami i obwiązałam się ciaśniej szalem. Było mi zimno, ale to nic w porównaniu z bólem i stratą jakich dzisiaj doświadczyłam.
- Przeziębisz się.- powiedział siadając obok
- Wiem.- przytaknęłam nie obdarzając go ani jednym spojrzeniem. Westchnął zrezygnowany.
- Ana, to już koniec. Postaraj się o tym zapomnieć, to też moja wina. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Teraz będzie już tylko lepiej. Wyjedziesz stąd i rozpoczniesz nowe życie.
- Bez przyjaciół.- szepnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Jak to?- wyjaśniłam mu wszystko, a on mnie bez słowa przytulił.
- Tak mi przykro, przepraszam, że cię wciągnąłem w to całe bagno. Obiecuję, że będę teraz przy tobie, nadrobimy te wszystkie lata, obiecuję, tylko wybacz mi, proszę.- zanurzył głowę w moich włosach.- Wybacz.- powtórzył. Przypomniałam sobie wszystkie stare wspomnienia kiedy byliśmy dziećmi. Kiedy bawiliśmy się razem w piaskownicy, goniliśmy po osiedlu, kopaliśmy piłkę, budowaliśmy z kocy swoją własną bazę w pokoju. Kto nie ma rodzeństwa nie zrozumie, ale czasami trzeba wybaczyć, pomimo rzeczy jakie ta osoba nam wyrządziła.
- Wybaczam tobie, przecież jesteśmy rodzeństwem Ash.- przytuliłam go ciesząc się, że w końcu odzyskuje brata.
- Ana, masz zamiar wrócić do domu?- spytał. Westchnęłam. Wiedziałam, że będę musiała wrócić, ale nie chciałam teraz. Chciałam odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć.
- Mogę u ciebie przenocować?- zapytałam opierając głowę o jego ramię.
- Zawsze.- objął mnie ramieniem.

                                                                               ***

- To tu mieszkasz?- spytałam przechadzając się po małym mieszkaniu. Mieściło się na zupełnie przeciwnym końcu miasta niż mój dom. No, i był to blok.
- Tak.- położył klucze na komodzie.- Było ciężko znaleźć tanie mieszkanie.- wyjaśnił. Przeczesał ręką włosy w zdenerwowaniu. Podeszłam do niego i chwyciłam jego rękę.
- Ash, jest ok, naprawdę. Ładnie się urządziłeś.- uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech i otrząsnął się nagle.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia? A może chcesz się położyć? Nie obraź się, ale wyglądasz okropnie.- wyjaśnił ze śmiechem.
- No dzięki tej.- walnęłam go w ramię siląc się na uśmiech.- Rzeczywiście czuję się zmęczona.- przyznałam.
- Chodź pokażę ci gdzie będziesz spała.- pokazał gestem, że mam iść za nim. Szliśmy wąskim korytarzem w kierunku białych drzwi. Obok ich znajdowały się identyczne.
- Tutaj śpi normalnie mój kumpel, ale wyniósł się n.. no wiesz. odchrząknął. Wiedziałam, że chodziło o tą całą 'katastrofę'.- W każdym razie, obok ja będę spał więc jak będziesz czegoś potrzebowała to pukaj. Tam- pokazał na drugi koniec łazienki.- Jest łazienka. W szafce znajdziesz ręcznik i jakieś moje stare ciuchy, możesz je wziąć.
- Dzięki Ash- uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę łazienki. Po szybkim prysznicu i zmyciu makijażu, a raczej tego co z niego zostało, skierowałam się z powrotem do pokoju. W pokoju nie znajdowało się nic szczególnego. Łóżko, szafa i stara komódka. Na komódce znalazłam kubek gorącej herbaty i kanapkę z serem a której Ash namalował buźkę. Zachichotałam cicho pod nosem i usiadłam po turecku na podłodze zajadając się. Po posiłku zgasiłam światło i zmęczona położyłam się do łóżka. Jednak kiedy tylko zamknęłam oczy powróciły wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Czułam pustkę. Nie chciało mi się już spać, ani płakać, to było jak.. odrętwienie. Trans z którego nie możesz się wyrwać. Nie miała siły myśleć, byłam zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Po paru minutach, które wydawały się godzinami, zapaliłam małą lampkę przy łóżku. Podniosłam się i rozejrzałam wokoło. Brakowało mi Nialla. Chciałam się do niego przytulić i wybaczyć mu wszystko. Pytanie tylko czy mam mu co wybaczać? Sięgnęłam po telefon do spodni. Na ekranie wyświetliła mi się godzina 23:41. Jeszcze cała noc przede mną. Weszłam w pocztę wahając się nad imieniem Nialla. Napiszę do niego, ale co z tego będę miała? Przecież nie przyjdzie teraz na prawie drugi koniec Londynu. Postanowiłam, że jak już, to jutro do niego napiszę. Zamiast tego napisałam do mamy, że śpię u koleżanki i nie będzie mnie tej nocy w domu. Zablokowałam telefon i położyłam się na plecach wpatrując w sufit. Rozważałam czy iść do Asha czy nie. Niby to mój brat, ale parę lat się nie odzywał. W końcu postanowiłam, że nigdzie nie idę. Za cel postawiłam sobie przetrwanie tej nocy.

_____________________________________

Ash powraca!
Piątek 13 rozpoczynają długo wyczekiwane ferie! Wolność na całe dwa tygodnie! Będę raczej cały czas w domu co jest rownoznaczne z większą ilością czasu na dokończenie tego opowiadania.
Buziaki x