wtorek, 22 lipca 2014

ROZDZIAŁ 3

Kiedy zadzwonił upragniony dzwonek, zgarnęłam swoje książki do torby i ruszyłam do wyjścia. Wychodząc usłyszałam krótką rozmowę dwóch klasowych piękności : Barbary i Mai.
- Gdyby koło mnie usiadł taki przystojniak to nie siedziałabym wkurzona całą lekcje z nosem w książce.
- Ona właśnie nigdy nie jest wściekła, smutna, radosna, zawsze jest taka obojętna.
- Ta Anabell zgrywa taką cnotke. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby gadała z jakimś innym chłopakiem prócz Harrego i jego przyjaciela Maxwella. - Już dalej nie słuchałam. Wyszłam i ruszyłam w kierunku szafek. Wyciągnęłam książki do angielskiego i zaczekałam na Bety.
- Słuchaj, nie przejmuj się Evans'em. Dzisiaj miał podobno zły dzień. Wracając do Niall'a, nie uważasz, że jest słodki i .. - przerwała kiedy posłałam w jej stronę spojrzenie każące jej się zamknąć. Na widok jej miny zaśmiałam się i ją przytuliłam.
- Oj Bety. Czasami przystopuj z gadaniem. - zaśmiałyśmy się. Na angielskim z panią Godley usiadłam bezpiecznie w środku pod ścianą. Kiedy pisaliśmy wypracowanie czułam wzrok Niall'a na sobie. W połowie lekcji dostałam liścik. Rozwinęłam papierek i ujrzałam pochylone pismo. Odczytałam karteczkę:
 Pamiętaj, będziesz moja. N.
 Spojrzałam mu odważnie w oczy i porwałam liścik na drobne kawałeczki. W jego oczach zalśniły wściekłe ogniki. Odwróciłam się demonstracyjnie i zaczęłam pisać w nagłym przypływie natchnienia.
Trzecia lekcja - historia - minęła mi zadziwiająco spokojnie. Może to przez pana Craven'a i jego powolny, cichy głos. W drodze do stołówki z Bety spotkałam Sean'a.
- Cześć An - powiedział wesoło.
- Hej Sean - przywitałam się - Co tam u ciebie ?
- Dobrze. A u was ?
- Ok. Można tak powiedzieć. - wymamrotałam. - A gdzie jesz lunch ? - zmieniłam temat.
- Myślałem o zjedzeniu czegoś w stołówce z Max'em i Harrym. Dołączycie do nas ?
- Jasne. - pokiwałyśmy głowami. Przy stole siedzieli już Max i Harry i zawzięcie o czymś dyskutowali. Spostrzegli nas dopiero wtedy, kiedy Bety dała mu całusa.
- Siema cie. - przywitał się w typowy dla siebie sposób Max. Pokiwałam mu głowa wgryzając się w jabłko. Popatrzyłam z obrzydzeniem na reszt zawartości mojej tacy. Znajdowała się na niej jakaś szarawa papka, pomidor i woda. Skrzywiłam się i odsunęłam od siebie jedzenie. Rozejrzałam się po stołówce. Przy stołach koło okien siedzieli zazwyczaj ludzie popularni ze szkoły. Od strony wschodniej - ci ''zbuntowani'', od zachodniej - mądrale, a przy wejściu siedzieli ci najbardziej pomiatani w szkole. Ziemia pośrodku była ziemią niczyją. Właśnie się w niej znajdowaliśmy. Po lunchu zostały nam dwie lekcje wf'u. Żeby dojść do sali gimnastycznej trzeba było przejść przez cały dziedziniec, co w środku zimy nie było za przyjemne. Ubrane jak bałwany ruszyłyśmy w kierunku budynku. Kiedy weszłyśmy do środka od razu uderzył w nas zapach potu. Przeszłyśmy do szatni dla dziewczyn.Przebrałam się w czarne leginsy, białą koszulkę i ciemne trampki. Na to zarzuciłam ciemno-szarą bluzę. włosy związałam w kucyka i wyszłam. Pani Peterson właśnie się pojawiła entuzjastycznie skacząc i gwiżdżąc na spóźnione dziewczyny.
- Dzisiaj mam zastępstwo za pana Hokla dlatego gracie całą klasą w siatkówkę. Podzielcie się na cztery grupy. - zakomunikowała i pobiegła truchtem po piłkę. Wszyscy w okół zaczęli się kłócić o drużyny. Kiedy wrzawa ucichła, a pani Peterson stała z piłką pod pachą zaczeła szybko i krótko tłumaczyć zasady których większość i tak nie przestrzegała. Pierwszą grę grała drużyna pierwsza i trzecia. Ja z Bety byłyśmy w czwartej. Druga gra odbywała się pomiędzy naszą drużyną, a drużyną drugą. Gra z początku była beznadziejna, jednak potem się rozkręciła. Kiedy przyszła moja kolej na serw złapałam piłkę i stanęłam za czarną linią. Za siatką zauważyłam Niall'a z szelmowskim uśmiechem. Puścił do mnie oko. Zacisnęłam zęby i podrzuciłam piłkę z całej siły waląc w nią. Punkt dla nas. Usłyszałam pomruki podziwu w mojej drużynie. Drugi serw też był nasz. Trzeci ktoś w końcu odbił. W pewnej chwili kiedy to serw miała drużyna druga wszyscy spojrzeli sie w kierunku serwującego którym był nie kto inny jak Niall. Chcieli sprawdzić jak gra. Normalne. Chłopak podrzucił piłkę i walnął pięścią w piłkę.Śledziłam piłkę wzrokiem która coraz bardziej sie do mnie zbliżała. Chciałam ją odbić, ale moje ręce odmawiały posłuszeństwa. Piłka odbiła się od mojej głowy, a ja upadłam na podłogę trzymając się za bolące miejsce. Parę osób z mojej drużyny podbiegło do mnie i pytało czy coś się stało. Grupka rozstąpiła się kiedy podeszła do nas pani Peterson.
- Anabell ! Nic ci nie jest ? - spytała. Pokręciłam przecząco głową. - Jasne. Idź do pielęgniarki. - rozkazała. Wstałam i ruszyłam w kierunku gabinetu który ktoś bardzo mądrze umieścił właśnie w budynku od wf'u.
- Dzień dobry. - powiedziałam wchodząc do gabinetu.Był cały w bieli. Pod ścianą stała kozetka, naprzeciwko szafka z napisem : APTECZKA. Pod oknem stało biurko, a koło drzwi waga i miara. Pierwszy raz tu byłam. Jeszcze nigdy nie miała okazji rozmawiać z pielęgniarką, a co dopiero tutaj być. - Dostałam mocno piłką w głowę.
- Dzień dobry, dzień dobry. Usiądź szybko i pokaż mi tą głowę. - odparła miła, pulchna kobieta w białym fartuchu. Usiadłam, a pielęgniarka obejrzała mi głowę.
- Masz odruchy wymiotne ? Kręci ci się w głowie? Boli cię głowa? Jest ci słabo? - zasypała mnie pytaniami.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. Pielęgniarka spojrzała na mnie uważnie, ale odpuściła.
- No dobrze. Wróć na sale, ale nie ćwicz. Nie ma sensu cie teraz zwalniać skoro lekcje kończą się za niecałe dziesięć minut. -   mówiąc to spojrzała na zegarek. Pokiwałam głową, wymamrotałam dziękuje i wyszłam. Akurat kiedy przyszłam pani Peterson kończyła już lekcje. Ruszyłam razem z innymi dziewczynami w stronę prysznica. Ciepły prysznic sprawił, że zaczęło mi się kręcić w głowie, ale zignorowałam to i ubrałam się. Kiedy zakładałam buty wynurzyła się głowa mojej przyjaciółki w czapce.
- An, ja już lecę bo Harry mnie dzisiaj zaprosił na randkę. - powiedziała z uśmiechem. Wyraźnie się cieszyła.
- Jasne. Bawcie się dobrze. - uśmiechnęłam się. Zawiązałam do końca buty i wyszłam na mróz. Postanowiłam iść przez parking na tyle. Wchodząc na chodnik usłyszałam głos Sean'a. Przyśpieszyłam kroku, aby  się go spytać czy wie coś o klasówce z biologi jutro. Przystanęłam za samochodem, bo usłyszałam inny głos. Kłócili się. Ostrożnie wyjrzałam.
- Ona jest moja, jasne ? Więc się od niej odpierdol. - to był Niall. Własnie przyparł Sean'a do ściany.
- Kto tak powiedział ? Może niech sama zadecyduje, co ? - powiedział chłopak. Momentalnie pięść Niall'a wylądowała na jego policzku. Wybiegłam zza samochodu.
- Co ty robisz ?! - krzyknęłam w stronę Niall'a. - Zostaw go w spokoju! - Chłopak puścił Sean'a, który był blady jak śmierć, a prawy policzek miał cały czerwony. Spojrzał na mnie.
- Idź. Dogonię cię. - rzuciłam w jego stronę. Sean chwile się wahał, ale odszedł. Kiedy wyszedł z parkingu odwróciłam się w stronę Niall'a. - Co to było ?
- Nie wiesz jaki on jest. - odpowiedział pewny siebie uśmiechając się.
- Tak się składa, że wiem jaki on jest. Jest moim chłopakiem. - Cholera. Nie mam pojęcia czemu to powiedziałam. Chyba, żeby mu dopiec. Jak widać udało mi się. Uśmiech na jego twarzy zbladł. Wyglądał na .. przestraszonego ? Niee,  raczej nie.  Chwycił mnie za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. Automatycznie położyłam swoje dłonie na jego torsie próbując go odepchnąć.
- Coś ty powiedziała ? - zapytał nie zwracając uwagi na moje próby uwolnienia się.  Zdezorientowana szukałam w jego oczach odpowiedzi na dziwne zachowanie chłopaka. Nie doszukałam się. O dziwo puścił moje nadgarstki, odwrócił się i odszedł. Stałam tam wmurowana nie za bardzo pojmując co się teraz stało. Otrząsnęłam się i ruszyłam w kierunku domu z tego wszystkiego zapominając o Seanie który gdzieś zniknął.
_________________________________________________________
A więc przybywam do was z nowym rozdziałem jednak dzisiaj :)) następny byc może pojawi się w poniedziałek - wtorek. Zależy kiedy wrócę. xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz